Korres Wild Rose Brightening Eye Cream SPF15 (krem pod oczy) / recenzja

korres krem pod oczy dzika róża
Gdybym miała wybrać najważniejszy kosmetyk do pielęgnacji, to według mnie bez wątpienia byłby to krem pod oczy. O tym, że mam wrażliwe oczy i delikatną skórę wokół nich wspominam bardzo często. W doborze kremu pod oczy to waśnie delikatnym traktowanie skóry i brakiem podrażnień kieruje się w pierwszej kolejności. Następnie zwracam uwagę na poziom nawilżenia. Markę Korres poznałam na początku roku, gdy kupiłam ich krem do twarzy, który uwielbiałam, tu znajdziecie pełen wpis o nim, a chyba w marcu, także tego roku, kupiłam krem pod oczy z tej samej serii, by uzupełnić pielęgnację i tu nareszcie dochodzimy do meritum.


Krem Korres Wild Rose Brightening ma według producenta zmagać się z kilkoma problemami skóry wokół oczu; po pierwsze ma je chronić, po drugie wygładzić drobne zmarszczki (krem jest kierowany do osób powyżej 25 roku życia, ja mam 23 i nie uważam, by miało to jakieś znaczenie w przypadku tego kremu, gdyż takich efektów nie zauważyłam, a wiadomo jak każdy mam lekkie zgięcia mimiczne), po trzecie rozjaśniać okolice oczu. Ma za zadanie także poprawić mikro krążenie, co w rezultacie ma dodawać skórze energii i zmniejszać sińce pod oczami. 

Opakowanie to klasyczna tubka, dość sztywna i wyginająca się, ale nie sprawia problemów z wydobywaniem produktu, prosta szata graficzna, aplikator z długim noskiem; wszystko zakręcane białą nakrętką. Nic oryginalnego, ale nie ma się też czego czepiać. Na aplikację odpowiedniej ilości kremu ma ogromne znaczenie siła z jaką naciśniemy tubkę i nic więcej, musimy wiec nauczysz się ile kremu potrzebujemy i jak taka ilość wydobyć, tak jak to zwykle bywa w przypadku tego typu opakowań. Pojemność to 15ml, ważne przez 6 miesięcy za 145zł w Sephorze, lub taniej jeśli mamy możliwość kupienia go zagranica ( w samej Grecji skąd pochodzi marka, kosmetyki te są tańsze o ponad polowe, często też można kupić zestawy dwóch produktów w cenie jednego. Wypada to znacznie taniej).  Krem w moim wypadku, stosowany rano i wieczorem, okazał się niesamowicie wydajny i używałam go przez 5 miesięcy i parę dni - to naprawdę niesamowita efektywność.  



Co ja sądzę na jego temat?
Krem ma bardzo kremową konsystencje, lekko lepką, lecz idealnie się wchłania, na początku pozostawia delikatna poświatę na skórze. Okolice oczu po zastosowaniu stają się miękkie i gładkie; są też nawilżone, ale efekt ten nie utrzymuje się przez cały dzień i na tym polu krem mnie zawiódł. Uważam, że  nie oferuje dogłębnego nawilżenia  i obserwując jego działanie na sobie, nie wiem jak miałby się sprawdzić u osób z bardziej suchą skórą, czy starczych, a przypomnę: dedykowany jest o 25 roku  życia do 30; według mnie nie jest to krem dla 30 latki. W kwestii zmarszczek, nie zauważyłam różnicy w wyglądzie mojej drobnej mimicznej nierówności, ale fakt nie mam specjalnie dużych potrzeb w tej kwestii, wiec nie chciałabym krytykować, bez powodu. Głównym plusem był efekt rozświetlenia, który rzeczywiście był widoczny, oczywiście nie zniwelował problemu cieni w zupełności, ale podbił kolor, przez co ciemne kręgi mniej rzucały się w oczy i to podobało mi Sice w kremie Korres Wild Rose Brighteninf Eye najbardziej.
Krem nigdy mnie nie podrażnił, nie wywołał łzawienia, czy innych niepożądanych skutków. 

Krem był dobry, nie wybitny, ale też nie zły - po prostu krem jakich wiele, za spore pieniądze; nie zachwycił mnie i nie przekonał do siebie na tyle, bym chciała do niego wrócić w przyszłości; nie przekreślam jednak samej marki, gdyż choćby krem do twarzy z tej samej serii był fantastyczny, obecnie używam pudru multiwitaminowego od Korres i również jestem nim zachwycona, a mam też w zanadrzu parę innych dobroci tej marki, które czekają na swoja kolej :)

Jestem bardzo ciekawa, czy miałyście do czynienia z tym kremem, a nawet z samą marką? Jaki krem po oczy polecacie i czego w nich szukajcie? Ja całkiem niedawno odkryła krem pod oczy, który zdetronizował nawet All About Eyes od Clinique na którego puckie szalałam, ale o tym innym razem, już całkiem niedługo!

Pozdrawiam!



 ↓↓ OBSERWUJ BLOGA, JEŚLI CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO Z POSTAMI ↓↓

Komentarze

  1. ja od kremów pod oczy spodziewam się mega nawilżenia więc nie będę sobie nim zawracać głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już też nie :) Ale zapraszam wkrótce, bo w zanadrzu mam "mega" nawilżacz :)

      Usuń
  2. Jestem w trakcie poszukiwania idealnego kremu pod oczy z efektem tzw. żelazka :P Na Korressa raczej się nie skuszę, skoro jego działanie nie jest szczególne, a cena do najniższych nie należy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za takie pieniądze można oczekiwać jakiegoś 'cudu' ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie ten krem zrazil, bardzo podrażnił mi oczy :( A spodziewała się sporo, bo generalnie pielegnację Korresa bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie generalnie też lubię markę i nie mam nic do zarzucenia; a tu taki "zwyrodnialec". Okazuje się, ze i tak miałam szczęście skoro jednak może podrażnić ;/

      Usuń
  5. Raczej nie jest wart tych pieniędzy, dlatego na pewno się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No coz, wyszlo na to, ze to sredniak :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz