DENKO / październik 2019


Jesień rozkręca się na dobre, choć w Poznaniu jest jeszcze słonecznie, a ja sama nie czuję się na nią gotowa. Moje kosmetyki jednak pożegnały się z latem i w pielęgnacji idę już w stronę bardziej nawilżających kremów, a w makijażu cięższych podkładów. Oto co skończyłam używać w październiku, za czym trochę będę tęsknić, a którego końca nie mogłam się już doczekać! Pora na kolejne denko.
ZESTAW MINIATUR DR HAUSHKA 
Spodziewałam się naprawdę bardzo dużo i niestety jestem zawiedziona, gdyż produkty mają bardzo rozczarowujący skład i mnie silnie zapchały. Zacznę jednka od plusów: kosmetyki były zaskakująco wydajne, bo stosowałam je prawie dwa tygodnie, a maskę cały miesiąc nakładając raz w tygodniu, czyli wystarczyła na 4 aplikacje. Konsystencje dość przyjemne, dobrze wchłanialne, skóra po zastosowaniu wygładzona i nawilżona, jednak ilość podskórnych wyprysków, jaka mnie wysypała po drugiej aplikacji i która towarzyszyła mi jeszcze długo po zakończeniu "kuracji" dyskwalifikuję u mnie tę markę zupełnie. Szkoda, szczególnie, że wiem iż to lubiana i ceniona marka przez wiele kosmetykomaniaczek. 

BIELENDA SUPERMLAB REGENERUJĄCO-ŁAGODZĄCY KREM DO TWARZY
Krem ma super opakowanie z areopresem, gęstą konsystencję, która dobrze się wchłania i naprawdę jest delikatny dla skóry. Bardzo mi odpowiadał i chętnie sięgnę po kolejne opakowanie za jakiś czas. 
BALEA PURE ENERGY PIANKA POD PRYSZNIC
Genialna pianka za grosze, niestety niedostępna w Polsce stacjonarnie, ale można ją złapać online i choć cena jest nieco wyższa, to nadal przyjemna dla portfela; oczywiście w grę wchodzą też zapasy z zagranicy.  Pianka jest gęsta i naprawdę wygodna w aplikacji, oczywiście oczyszcza i odświeża skórę, a przy tym nie wysusza jej. Ten zapach był akurat świeży, dla mnie idealny na lato, ale każdy wariant mimo różnych zapachów sprawdza się tak samo. Kupiłam jej 2 opakowania podczas majówki i jeszcze jedno będąc znów w Belinie pod koniec lipca, stosowałam je całe lato i trochę października. Sądzę, że wrócę do nich w przyszłym roku. 

EVELINE NAWILŻAJĄCY PŁYN MICEALRNY SKÓRA WRAŻLIWA I SUCHA
Przyjemne zaskoczenie, płyn kupiłam w Biedronce podczas zakupów spożywczych z lenistwa, gdyż nie chciało mi się wchodzić nigdzie indziej, a nie było też różowego Garniera, który zwykle wybieram w tej sytuacji. Płyn nie szczypał mnie w oczy (a mam z tym często problem), nie podrażniał skóry (a mam wrażliwą naczyniową cerę). Dwoma dużymi płatkami dokładnie oczyszczałam cerę i jak zawszę mylam ją żelem, u mnie się sprawdził, moje wcześniejsze doświadczenia z płynami Eveline były raczej negatywnie, dobrze, że widać progres. 
KUESHI LOCION SOLAR NAWILŻAJACY FILTR 50 SPF
Na co dzień stosuje niższe filtry, jednak gdy leżę i się opalam 50 to minimum i to nie ważne czy to dzień nad jeziorem, czy plażowanie pełną gębą. Ten filtr pojechał wiec ze mną na wakacje. Wiem, że 50 z natury rozsmarowują się gorzej i bielą bardziej, więc jakoś bardzo nie zarzucam tego temu filtrowi. Choć mam wrażenie, że z nim pod każdym względem było jakby gorzej i ciężej, ale może mi się tylko wydaje. Natomiast czego jestem pewna i absolutnie mi się nie wydaje, to gdy po 3 godzinach chciałam go dołożyć stawało się to niemożliwe, krem się złuszczał, ścierał, jakby nie szło nałożyć już kolejnej wartwy na to co było.  Skończyło się to tym, że musieliśmy kupić byle jaki filtr w markecie, bo ten nie chronił nas moim zdaniem wystarczająco. Powinien znaleźć się we wrześniowym denku, ale zapodziałam opakowanie ;p

FRESH ROSE DEEP HYDRATION KREM NAWILŻAJĄCY
Powiem tak jestem szczęśliwa, że to tylko miniatura i  nie wydałam na niego tych podnad 230zł, bo jak dla mnie ten krem nie robi nic. Owszem po użyciu skóra jest gładka w dotyku, ale to tyle, efekt się nie utrzymuje, po kilku godzinach skóra jest sucha i szorstka. Na pewno nie daje dogłębnych efektów. Owszem przyjemnie pachnie, ale dla mnie to za mało i jestem nim bardzo rozczarowana.
L’OREAL REVITALIFT FILLER HYDRUROMASK NAWILŻAJĄCE KROPELKI - KWAS HIALURONOWY
Do linii REVITALIFT FILER mam ogromną słabość, gdyż to właśnie na prezentacje tej linii byłam po raz pierwszy kiedykolwiek zaproszona jako autorka TEGO bloga, było to dla mnie wielkie wyróżnienie i naprawdę bardzo ciepło zawsze myślę o tej linii, szczególnie, że to naprawdę fajne kosmetyki poprawiające elastyczność skóry. Przechodząc jednak do maski to produkt całonocny, nakłada się go zamiast kremu i dzieje się magia. Ma lepką, żelową konsystencję, intensywny zapach i jest wydajny. Skóra rano jest delikatnie ściągnięta i naciągnięta, ale efekt znika w ciągu dnia.  Maseczka zawiera kwas hialuronowy, wiec powinna też nawilżać, ale szczerze mówiąc nie zauważyłam innch skutków jej działania. To raczej powstanie jedyne opakowanie, po które sięgnęłam. Jak widzicie nawet sentymenty nie pomogły w jej ocenie.


NATUR PLANET HIALU-PURE 3% KWAS HIALURONOWY
Pozostając w temacie kwasu hilauronowego skończyło mi się też takie cacko z Shinyboxa i tym razem będę chwalić. Jest to serum, które faktycznie nawilża i przy regularnym stosowaniu delikatnie wygładza skórę. Mam wrażenie, że nawet lekko spłyciło moją zmarszczę na czole, którą mam od dziecka, bo chyba za dużo myśle ;p Nie zapchało mnie i było wydajne. Chętnie sięgnę po nie i to nie raz :)
DR. JART+ CICAPAIR TIGER GRASS CAMO DROPS
To płynna forma słynnego kremu, moim zdaniem odpowiedniejsza dla cer mieszanych. Ja na pewno mniej się po nim świecę zarówno z makijażem, jak i bez. Cała formuła jest lżejsza, a konsystencja płynna. Ma zielony kolor i działa neutralizując zaczerwienienia, pod tym względem jest naprawdę świetny i efekt utrzymuje się przez wiele godzin. Chętnie kupię opakowanie pełnowymiarowe. Choć wcześniej sprawdzę, jeszcze coś innego, co mam na oku. 

INEBRYA APMUŁKI NAWILZAJAĆE DO WŁOSÓW pełna kuracja 12 fiolek
Pierwszy raz przeszłam całą kurację chyba w 2015 roku i byłam zachwycona, roku później tak samo, wiec gdy na początku roku obcięłam włosy postanowiłam do niej wrócić i choć nie było źle, to na włosach naturalnych nie sprawdza się tak dobrze jak na farbowanych. Gdy byłam blondynką dzięki tej kuracji włosy były mniej łamliwe, a końce bardziej zadbane. Przy naturalnych włosach miałam wrażenie, że ampułki końce przesuszały, choć ogólna kondycja włosów była dobra, na co jednak pracowały też odżywki, maski i olejki. Najpierw używałam ampułek po każdym myciu, później raz w tygodniu i ta druga metoda działała lepie. Polecam do włosów farbowanych, w innym przypadku nie mają jednak sensu i lepiej kupić lepszy olejek, 
MAROCCANOIL OLEJEK DO WSZYSTKICH TYPÓW WŁÓSÓW
Olejek arganowy, szumnie nazywany kuracją ;) Używałam do zabezpieczania końcówek włosów i do tego sprawdził się ok, ale nie było żadnego szału. Najważniejsze, że końce były nawilżone i się nie rozdwajały. W tym przypadku jest odwrotnie jak z ampułkami, bo miałam ten produkt już kiedyś i na włosach naturalnych u mnie wypadł o niebo lepiej niż na rozjaśnianych, wówczas żadne kosmetyki z arganem się u mnie nie sprawdzały. Szklana, mała i poręczna buteleczka, zawartość wystarczyła mi na ok 3 miesiące stosowania po każdym myciu. 

MR.BLANCTEETH BABOO CHARCOAL WHITENING POLISH  PASTA WYBIELAJĄCA Z WĘGLEM
Zwykle nie pokazuję past do zębów tę jednka dostałam w Sephorze i tam tylko jest dostępna, więc uznałam, że może tu trafić, szczególnie że jestem z niej zadowolona. Pasta jest delikatna dla szkliwa, pytałam nawet dentystkę (bo gdy skończyłam pastę wypadłą mi wizyta), czy wszystko z zębami ok i potwierdziła. Efekt wybielenia jest stopniowy i naturalny, ale widoczny. Co podobało mi się najbardziej, to że mogłam ją nałożyć np na 5 minut grubszą warstwa i chwilę tak pochodzić, przed jakimś specjalnym wyjściem i zęby były ultra białe, trochę jak  po masce w płachcie, efekt na chwilę, który cieszy.
VISPLANTIS SZAMPON DO WŁOSÓW POZBAWIONYCH OBIENTOŚCI
Od kąt nie farbuje włosów moje włsoy faktycznie tuż przy skórze zawsze są oklapnięte, szukam na to sposob jednak ten szmpon nim nie był. Oczyszczał, nie podrażniał, nie powodował łupieżu. Duże opakowanie, przyjemny zapach. Ale ostatecznie to po prostu zwykły, niczym niewyróżniający się szampon. Nie mam niby o nim nic złego do powiedzenia, ale też niczym się nie wyróżnił i nie mam za co go pochwalić. 

BIOLAVEN ORGANIC SERUM DO TWARZY PRZECIWSTARZENIOWE
Moje największe rozczarowanie w tym denku. Po pierwsze dobrze widzicie jak zmaltretowałam to opakowanie, a wszystko przez bardzo kiepską pipetę, zwykle nie niszczę tak opakowań i aż wstyd mi je pokazywać, ale tu naprawdę wszystko lalo się za każdym użyciem, przez co też wydajność serum jest mniejsza niż mogłaby by. Po drugie serum ma bardzo intensywny zapach. I po trzecie serum mnie zapchało, a gdy dałam mu drugą szansę uczuliło. I sądzę, że miały na to wpływ substancje zapachowe. Także dla mnie trzy razy nie. Produkt naturalny, polski, niestety nie dla mnie i nie dla osób z wrażliwą cerą lub ze skłonnością do zapychania. Ciągle szukam serum anty-aging z naturalniejszym składem i niestety ciągle nie mogę znaleźć nic co mnie nie uczyła lub zapycha. 

Oto co znika z mojej łazienki i toaletki w październiku.
Na pewno macie jakieś opinie o tych produktach, którymi chętnie się podzielicie :)
Czekam na komentarze...


tymczasem pozdrawiam, Karolina!

Komentarze