KOSMETYKI BELIF / przetestowałam 6 z nich oto co o nich myślę!

Są takie marki, co do których mam dobre przeczucie i kupuje w ciemno, są też takie, nad którymi dumam, czytam, aż w końcu do mnie trafiają. Belif nie należała do żadnej z tych grup. Zestaw miniatur kupiłam na potrzeby wyjazdu, był w fajnej małej kosmetyczce, łatwy i wygodny. Kosmetyki okazały się na tyle wydajne, że wróciły ze mną do domu. Używałam ich miesiąc, a niektórych nawet dłużej i już wiem co mogę polecić, a co nie i właśnie o tym jest ten post.
CREAMY CLEASING FOAM MOIST
To żel oczyszczający twarz, nazwany przez producenta mydłem, gdyż ma cięższą formułę. W kwestiach czysto technicznych żel ma bardzo intensywny zapach, cytrusowy, ale sztuczny (to zapach całej zielonej linii). Charakteryzuje go gęsta formuła, o perłowym kolorze, nie ma żadnych drobinek, czy granulek. Produkt przypomina dla mnie trochę wygładzającą bazę pod makijaż Benefitu. Ta kremowa maź pod wpływem wody lekko się pieni, naprawdę delikatnie, nie tworzy mydlanej piany pomimo swojej nazwy. Łatwo się spłukuje, nie zostawia tłustej warstwy i nie ściąga. Jednak skóra po umyciu tym żelem jest sztucznie wygładzona, czymś obklejona i delikatnie zaczerwieniona. Mnie produkt nie zapchał, ale obawiam się, zę dla cer z większą skłonnością tak to się kończy. Jeśli chodzi o opakowanie to przypadku miniatury jest to zwykła tubka., wygodna, nieudziwniona.

BERGAMOT HERBAL EXTRACT TONER 
Znów bardzo intensywny zapach, charakterystyczny dla tej linii, który na skórze się jednak nie utrzymuje. Tonik jest przejrzysty i konsystencją przypomina wodę, bardzo szybko się wchłania, ale lekko ściąga skórę. Po toniku jest ona gładka i  delikatnie lepka, to uczucie po chwili również znika. Po regularnym stosowaniu przez 2 tygodnie nie zauważyłam efektów, ale w przypadku  toniku nawilżającego to chyba dobrze. Doceniam też to, że tonik mnie nie zapchał, czy nie podrażniał mojej dość wrażliwej cery. Odświeżał, oczyszczał, przygotowywał skórę pod inne produkty, generalnie ok, wszystko zależy od potrzeb, ja jednak szukam w tonikach sprzymierzeńca w walce z porami, także to produkt nie dla mnie.
HURAGARIAN WATCHER ESSENCE 
Esencja ma bardzo podobną konsystencję do toniku: płynną i przejrzysta, produkt bazuje na wodzie, wiec jest do niej podobny. Całkowicie wnika w skórę, nie klei się i nie ściąga. Daje przyjemne kojące uczucie i wygładza skórę. Jest bardzo wydajna ja 10ml próbkę używałam na noc przez cały miesiac, jako serum, na które nakładałam jeszcze krem pod oczy i krem do twarzy. Produkt nawilża, jest dobrą bazą dla kremów, jednak sądzę, że nie jest to produkt dla bardzo wrażliwej skóry, gdyż lekko zaogniał moje policzki. 

MOISTURIZING EYE BOMB
Masłowata konsystencja wpływa na jego ogromną wydajność, krem jest lekki i szybko się wchłania, a zarazem naprawdę dobrze nawilża. Bardzo dobrze sprawdza się jako baza pod korektor. Z moimi sporymi cieniami sobie nie radzi, ale w kwestii nawilżania jest naprawdę świetny. Moim zdaniem to zdecydowanie krem dla osób przed 30 i jako krem dobrze nawilżający naprawdę działa. Nie sprawdzi się jednak przy skórach wymagających już czegoś więcej, nie będzie minimalizował zmarszczek itp. Ma mniej irytujący zapach, ale ciągle cytrusowy i jednak nie jest bezwonny. 5 ml opakowanie wystarczyło mi na prawie dwa miesiące stosowania rano i wieczorem, to naprawdę niesamowite. W przeliczeniu na pełne opakowanie krem spokojnie mógłby, towarzyszyć mi cały rok co na cenę 160zł, w skali roku jest bardzo opłacalne. 
THE TRUE CREAM - AQUA BOMB
Dla mojej mieszanej cery ten krem okazał się za lekki! Na początku byłam zadowolona, jednak po używaniu go ponad dwa tygodnie zaczęły robić mi się suche skórki wokół nosa. I również, jak serum delikatnie podrażniał mi skórę na policzkach, czyli właśnie tam, gdzie była najbardziej sucha i gdzie potrzebowałam go najbardziej.  Nie zapchał mnie i był idealną bazą pod makijaż, jednak od kremu pielęgnującego wymagam więcej. Ma lekką konsystencję, szybko się wchłania, pachnie chemicznie, cytrusowe, jednak słabiej niż linia zielona. Szczerze mówiąc ten krem to takie wielkie nic, że aż trudno mi coś o nim powiedzieć. Działa, a nie działa. Plusem jest oczywiście to, że dzięki konsystencji jest niesamowicie wydajny, ale dla mnie to powinien być wyłącznie miły dodatek. 

AQUA BOMB SLEEPING MASK
Jest to maska całonocna, dla mnie ostatnio najlepsze z maseczek, to właśnie te, które nakłada się na noc i zmywa rano, wiec już tym zdobyła moje serce. Ma konsystencję delikatnej galaretki, należy nałożyć ją trochę grubszą warstwą, gdyż część momentalnie wnika w skórę. Rano cera jest jędrna i nawilżona, efekt utrzymuje się po zmyciu maseczki. I nie jest to takie oblepione sztuczne uczucie jak w przypadku żelu. Maska jest wydajna, nie zapycha i nie podrażnia. Efekty rano są widoczne po jej zmyciu i skóra nawet wieczorem wydaje się ciągle bardziej napięta. To chyba najlepszy z produktów BELIF, który używałam. 

PODSUMOWANIE
Wszystkie produkty były NIESAMOWICIE wydajne! To naprawdę cos niesamowitego, że tak małe pojemności wystarczyły mi na prawie miesiąc. Jeśli chodzi o linie, to niebieska bardziej przypadł mi od gustu i te kosmetyki sprawdziły się u mnie lepiej oraz były bardziej delikatne dla mojej cery (mniej podrażniały). Najlepsze wrażenie zrobił na mnie krem pod oczy i maska na noc i jeśli miałabym polecić któreś produkty to właśnie te. Oba silnie nawilżały, warto jednak pamiętać, że krem pod oczy to produkt dla młodszych cer i nie działa przeciwzmarszczkowo. Czy są to kosmetyki, do których chce się wrócić? Nie sądzę, są to też produkty dla osób z nieproblemową cerą, a szukającymi nawilżenia. Jeśli to to czego właśnie potrzebujecie spróbujcie maski, resztę możecie odpuścić.

Podejrzewam, że moja opinia może nie zachęcać.
Jeśli używałyście/używacie kosmetyków BELIF
koniecznie napiszcie, za co je lubicie albo też nie!

Pozdrawiam Karolina!

Komentarze