Wpisy ze zużyciami zaczęły gościć na moim blogu regularnie w maju ubiegłego roku i już bardzo solidnie zakorzeniły się jako stały co miesięczny cykl, cieszę się że spotykają się z tak dużym entuzjazmem i Waszą aprobatą. Lipcowe zużycia wyróżnia się głównie akcesoriami kosmetycznymi i wykończeniem przeze mnie produktów, które bardzo lubiłam, więc nie spodziewajcie się zbytniego narzekania.
KIEHL'S CREAMY EYE TREATMENT WITH AVOCADO / KREM POD OCZY
O tym kremie powiedziałam chyba juz wszystko, ale gdy coś jest świetne to warto się nawet powtarzać. Krem ma gęstą konsystencję, lekki zapach, kolor awokado i niesamowitą wydajność. Nawilża na najwyższym poziomie i niweluje całkowicie płytkie mimiczne zmarszczki. ABSLOLUTNY HIT. To moje 3 opakowanie pod rząd i tylko dlatego, że czuję się nim lekko znudzona, nie kupię kolejnego opakowania.
CLINIQUE PEP-STAR / KREM NAWILŻAJĄCO-MATUJACY
Lubię pielęgnację Clinique, ten krem nie jest wyjątkiem. Ma bardzo ciekawą lekką, a zarazem zbitą konsystencje, jednak bardzo dobrze się wchłania i nie rolują się na nim kosmetyki kolorowe. Świetny produkt dzienny, bo faktycznie matuję, ale tworzy też na skórze coś w rodzaju filtru, zachowującego się, jak baza. Nawilżenie skierowane stanowczo dla skóry normalnej i mieszanej. Fajny krem, godny polecenia, dość tani, jak na kosmetyk selektywny i naprawdę o nietypowej konsystencji, która nie każdemu przypadnie jednak do gustu.
EVREE HAMELISOWY TONIK DO TWARZY
Tonik był ze mną długo, na tyle długo, że zdążył mnie zmęczyć; niemniej jednak wydajność jest godna podziwu! Samo działanie dość przeciętne, nie zauważyłam szczególnych zmian w stanie mojej skóry dzięki temu produktowi, jednak dla mnie tonik to produkt niezbędny. Plusem jest dla mnie niewątpliwie forma aplikacji. Mówiąc szczerze chyba jednak wolę wersje różaną, mam wrażenie, że działa na moją skórę lepiej.
LIRENE PEELING ENZYMATYCZNY DELIKATNIE ZŁUSZCZAJĄCY
Przez ostatnie dwa lata, a może nawet trzy byliśmy nierozłączni, za mną kilka opakowań, a w tym czasie na rynku pojawiło się tyle nowości, że grzechem było by nie spróbować czegoś nowego. To bardzo dobry delikatny peeling enzymatyczny, idealny dla skóry wrażliwej, czy naczynkowej (jak moja). Skóra po użyciu, jest gładka, oczyszczona, ale nie podrażniona, czy nawet zaczerwieniona. Polecam wrażliwcom, jeśli jesteś fanką mocnego zdzierania, to stanowczo produkt nie dla ciebie, z reszta tak, jak wszystkie peelingi enzymatyczne.
SCHWARZKOPF GLISS KUR DAILY OIL-ELIXIRE HAIR REPAIR / OLEJEK DO WŁOSÓW
Bardzo treściwy produkt, zarówno jeśli chodzi o konsystencje (bardzo gęsta), jak i efekty działania. Serum jest naprawdę dobre, jeśli miałabym polecać, jakiś produkt tego typu z drogerii, bezwątpienia wskazałabym na GLISS KUR DAILY OIL-ELIXIRE. Widocznie dba o końcówki, nie przesusza ich, ale też nie obciąża (stosowane z głową). Świetnie też sprawdza się do olejowania włosów przed myciem!
GLYNT B5 MISTRAL / LAKIER DO WŁOSÓW
Jak na lakier z przeznaczeniem do pracy w salonie, to wypadł dość przeciętnie; szczerze mówiąc niewiele różnił się od mojego ulubionego GOT2BE. Nieźle utrwalał, nie robił maski, ładnie się wyczesywał i zapach też był ok, ale tak jak wspomniałam, nie jest to nic więcej niż dostaje się obecnie od propozycji drogeryjnych.
CATRICE HD LIQUID COVERAGE / POKŁAD
Gdy pierwsze emocje opadły i cały blogowy szał, okazało się, że podkład owszem jest trwały, dobrze kryjacy i ma mnóstwo plusów, ale też jeden poważny minus - zapycha. I to nawet mnie, która raczej nie ma takich skłonności, gdy stosowałam go codziennie po np 2-3 tygodniach pojawiały mi się podskórne krostki, które są bardzo trudne do pozbycia. Niestety jestem pewna, że to kwestia podkładu, bo gdy go odstawiłam wszystko się unormowało. Używając go jednak sporadycznie, wszystko było jak trzeba, wiec dwa, trzy razy w tygodniu na zmianę z kremami BB od Yves Rocher i Golden Rose, zużyłam ten podkład, który liczyłam, że będzie lekiem na całe zło, a niestety okazał się kolejnym prawie doskonałym podkładem, z dyskwalifikującą go wadą.
GOLDEN ROSE BB CREAM / KREM BB
Czy ten krem upiększa? Poniekąd tak: bo średnio kryje, wyrównuje koloryt skóry, dodaje skórze blasku i naprawdę ładnie się stapia, przez co cera wygląda świeżo i zdrowo. Patrząc na ten krem zupełnie obiektywnie to jest to bardziej lekki podkład niż BB, jednak ja puki co lepszego nie znalazłam i trzymałam się go już kolejny rok. Zostawia dość mokry, błyszczący efekt na skórze, jest bardzo kremowy i daje świetną przyczepność kolejnym produktom. Bardzo polecam!
GLAM SHOP GLAMSPONG2
Gąbka jest zaskakująco miękka i bardzo mocno pijąca wodę, podwójnie zwiększa objętość zmoczona. Jest to wersja nazwana już przez producenta jako miękka. Niestety pęka i trudno się czyści. Po ok 3 miesiącach, na jej powierzchni zaczęły się pojawiać przebarwienia, które zmieniły w dotyku strukturę gąbki, zatem czas się pożegnać.
DONGAL GĄBKA DO MAKIJAŻU
Gąbkę używałam przez ponad pół roku i nie popękała, anie nie zmieniła kształtu, ostatecznie przestała jednak pić wodę i myślę, ze to wystarczający znak, że pora na nową. Jest to raczej twarda gąbka, delikatnie zwiększa swoją objętość, nie godna polecenia.
AVON TEMPERÓWKA
Średnio co kilka miesięcy wyrzucam ostrzytko/temperówkę i kupuję nową, jest to kilka złotych, a ja mam poczucie zachowania większej czystości. Nie przepadam też, za takimi jak ta, czyli bez zbiorniczka, więc postawię tym razem na coś dla mnie wygodniejszego.
PRÓBKI PERFUM
- INDIGO INTOXICATED - zapach nie w moim stylu, trochę staromodny, intensywny, bardzo wieczorowy, ale, że zostałam tylko z Chloe i Zarą, wzięłam się za próbki, których trochę mi się uzbierało i tak przez dwa dni pachniałam właśnie tym, niestety i stety ten zapach Indigo okazał się trwały, ale zupełnie nie dla mnie.
- JIMMY CHOO 'for women' - spore odkrycie, zapach ciekawy i dość trwały, bardzo kobiecy; często można znaleść go w Superpharm, czy większych Rossmnnach, czyli nie jest najbardziej elitarny, ale nie czuć go też na ulicach, wiec nie wiąże się to z jego popularnością. Przyznam szczerze, ze rozważam jego zakup, ale mam na oku coś jeszcze i gdy wypróbuje trwałość drugiej propozycji ostatecznie wybiorę.
- MARC JACOBS 'DOT' - to miał być mój numer jeden tych wakacji, niestety musze szukać dalej, boje się, ze wakacje się skończą, a ja będę ciągle pachnąć zimą. Zapach bardzo mi odpowiada, zupełnie jednak nie utrzymuje się na mojej skórze, miał być moim imieninowym prezentem, jednak na szczęście poprosiłam najpierw o próbkę w perfumerii. Jestem dość rozczarowana, ale także zaskoczona do tej pory miałam same dobre doświadczenia z perfumami MJ.
Tym razem pożegnałam się z godnymi polecenia kremami,które bardzo lubiłam, fajnym olejkiem do włosów i ulubionym kremem BB. I jak możecie się domyślić, uzupełniłam już zapasy, ale o tym pogadamy dopiero za kilka postów :)
Dajcie znać, jak Waszym zdaniem prezentuje się moje lipcowe denko?
Pozdrawiam Karolina!
Komentarze
Prześlij komentarz