Marka Korres wciąż jest swego rodzaju "zjawiskiem" na polskim rynku; te greckie kosmetyki tworzone z naturalnych składników na terenie naszego kraju dostępne są wyłącznie w Sephorach. Pielęgnacyjna linia marki jest staje się coraz bardziej rozpoznawalna szerszemu gronu, jednak ich kolorówka to ciągle nowość, mimo że na naszym rynku jest prawie tak samo długo.
Powodem baraku znajomości wielu osobą jest jej dostępność (jest dużo niższa niż w przypadku linii pielęgnacyjnej), przez co to wciąż niezła gratka. Sama by zdobyć mój podkład musiałam się nieźle natrudzić :) W poznańskich salonach podkład nie był dostępny w ogóle, polecono mi sklep internetowy lub wrocławski salon - cóż do Wrocławia nie było mi po drodze, a internetowy sklep nie oferował najjaśniejszego odcienia (czyli PF1). Zdeterminowana, przeszukałam wiec zagraniczne portale i znalazłam ofertę która mnie zadowoliła za ok 101zl, czyli 58zl mniej, niż zapłaciłabym w Sephorze (cena tam to 159zł) - z darmowa przesyłka kupiłam produkt na brytyjskiej stronie internetowej (link zamieszczam na samym dole). Od początku miałam wielkie oczekiwania, co do tego podkładu, naczytałam się pozytywnych zagranicznych opinii (gdyż o Polskie jest bardzo ciężko, jednak gdy sprawdzałam to przygotowując się do tej notki; okazało się, że jest ich więcej niż w październiku, gdy kupowałam podkład). Przesyłkę otrzymałam po ok5 dniach :) Przechadzać do recenzji już samego produktu.
Głównym zadaniem podkładu Korres, Pomegranate Foudation (Matującego podkładu z wyciągiem z granatu) jest zmniejszenie widoczności porów, matowienie i idealne krycie. Zapach produktu jest fantastyczny (jak z reszta przekonałam się w tym miesiącu, marka słynie z pięknych zapachów), woń jest dość oryginalna i rozpoznawalna; pachnie kremem i perfumami - ale połączenie to tworzy coś naprawdę ładnego . Zapach jest intensywny, czuć go przy nakładaniu, jednak potem się ulatnia. Podkład jest ważny przez 18 miesięcy od otwarcia, to średnia długość, jednak jeśli mamy tylko jeden lub 2 podkłady, spokojnie możemy go wykończyć, przed upłynięciem terminu. Opakowanie to dość twarda, ale i elastyczna tubka, z małym wysuniętym i szpiczastym aplikatorem, dzięki któremu możemy dozować odpowiednią ilość produktu, mimo małej dyszy nie zauważyłam, aby zatykał się, lub pluł produktem. Wpływ na to ma zapewne też konsystencja która jest gęsta i zbita. Jednak pomimo tego łatwo się rozprowadza; podkład jest mokry, przez co łatwo wypija go pędzel, a przy większej ilości tworzy smugi, dlatego nakładam go dłońmi, wówczas ładnie wtapia się z cerą. Jak widzicie konsystencja i jej właściwości są dość zaskakujące i trudno znaleźć mi drugi taki produkt, by porównać Korresa do czegoś bardziej znanego. Podkład jest stosunkowo trwały, przypudrowany daje mi komfort krycia, bez poprawek (nie licząc nosa - ale to zaraz), gdyż lekki błysk mi nie przeszkadza, błysk pojawia się po ok 4 godzinach (używam go w połączeniu z Mac Mineralize Skinfinish). Podkład utrzymuję się na naprawdę twarzy cały dzień, z jednym wyjątkiem w moim przypadku bardzo ściera się z nosa, w , wybija się też zaczerwienienie mojego nosa powstałe na skutek zimna (podejrzewam, że przy innych cerach niż naczyniowa, tak się nie będzie dziać);/ Największym plusem podkładu jest krycie, jest ono dość solidne, a przy tym cera wygląda lekko; nie robi też plam. Jak już pisałam nieźle matuje; jeśli chodzi o zapowiadany efekt zmniejszenia widocznych porów - to nie zauważyłam żadnej zmiany. Podkład wygląda dość ładnie na cerze; co do koloru, to najjaśniejszy odcień oferowany czyli PF1, jest dla osób używając bardzo jasnych kolorów stanowczo za ciemny; ma też po utlenieniu wyraźne różowe i pomarańczowe tony - odpowiedni bardziej dla cer oliwkowych, czyli zapewne greckich :) Dla mnie kolor nie jest, aż tak bardzo ciemny, jednak stanowczo ma zbyt wiele różowych tonów (niweluje je pudrem i wygląda ładnie). Po moim "wypadku" z przesuszeniem i alergia skóry w grudniu, podkład podkreślał przesuszony nos (jednak to była naprawdę wyjątkowa sytuacja, a mój nos był wysuszony na wiór); przy takim stanie, tworzył na nosie po kilku godzinach "efekt ciastka" - ale tylko i wyłącznie w tej sytuacji.
Podsumowując podkład jest dość solidny, jednak czy wart swojej ceny? Trudno mi stwierdzić to jednoznacznie, gdyż zauważam wiele jego plusów; byłam bardzo nastawiona na jego cudowne działanie, a okazał się być bardziej jednym z wielu, choć za krycie i zapach mogłabym kupić go raz jeszcze, gdyby był łatwiej dostępny, mam jeszcze 1/3 opakowanie, które zużyje bez meczenia się, a to ważne.
link do strony na kórej kupiłam podkład:
Ciekawi mnie i to bardzo ten podkład. Widzę , że nawet kolorystycznie do mnie by pasował.
OdpowiedzUsuńKusisz :) Nie znam tej marki,ale musi być dobra;)
OdpowiedzUsuńCena w Sephorze trochę przeraża, ale chętnie bym powąchała go :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki...
OdpowiedzUsuńMiałam kosmetyki do ust tej firmy :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz słyszę o marce, kolor niby najjaśniejszy a o wiele za ciemny dla mnie i wydaje mi się,że cena jednak jest za wysoka
OdpowiedzUsuńJa od dłuższego czasu jestem wierna podkładowi Dr reny Eris Provoke Mat :)
OdpowiedzUsuńhmm... zaciekawiłaś mnie tym podkładem- ciekawe czy mają próbki. Nie świeci się zbyt szybko? jak się utrzymuje?
OdpowiedzUsuńWszystko jest w notce :) połączeniu z pudrem świecić zaczyna się po kilku godzinach; oczywiście zależy to od typu skóry; utrzymywanie to tez indywiduum - u mnie naprawdę nieźle. Próbki? Jeśli mają go w Sephorze w Twoim mieście to bez problemu :)
UsuńPierwsze widzę, kolor by do mnie pasował ^^ Kusisz!
OdpowiedzUsuńOstatnio ekspedientka wciskała mi go w Sephorze ale czy ja wiem...
OdpowiedzUsuń