Serię Planet Spa zawsze bardzo ceniłam; jeśli chodzi o kosmetyki marki Avon, produkty z tej serii są chyba ich wizytówką, wyróżnia je stosunkowa wysoka skuteczność i piękne zapachy :) Z konkretną maseczką, czyli Perfectly Purifying, spotkałam się po raz pierwszy w październiku tego roku, dziś zapraszam Was na podsumowanie naszej "przygody".
Opakowanie to klasyczna tuba z dobrej wielkości otworem i solidnym zamknięciem, które czasami wymagało sporej siły, bym mogła je otworzyć, tuba jest wygodną opcja ze względu na możliwość rozcięcia jej i wydobycia całości ze środka. Szata graficzna, w moim odczuciu jest całkiem przyjemna dla oka :) Zapach jest intensywny, dla mnie trochę morski, trochę perfumowany - dziwny, ale ładny; oczywiście zapach to kwestia indywidualna, jedno jest pewne jest wyczuwalny. Konsystencja maseczki naprawdę przypomina błoto, jest gęsta i zbita; koloru ciemnoszarego, niestety nie przywodzi na myśl niczego ładnego z wyglądu.
Producent zachęca do używania maseczki aż 2-3 razy w tygodniu po od 5 do 10 minut; moim zdaniem zalecana częstotliwość jest stanowczo za duża i może zaburzyć naturalny "rytm" nawilżenia, czy regeneracji cery, sama więc postawiłam na jednorazowe użycie, znów zaczęłam poszukiwać idealnego czasu, zostawiałam ją na 5 i to mi wystarczyło by maseczka oczyszczała cerę; skóra po jej użyciu była gładka i miękka w dotyku jak obiecuje producent; niezauważanym jednak zmniejszenia widoczności porów. Jak w przypadku wielu maseczek z minerałami z Moża Martwego tak i ta pikała mnie w trakcie zabiegu, a tuż po nim cera wydawała się podrażniona i zaczerwieniona. Dlatego mimo dobrych efektów, np rankiem po wieczornej aplikacji cera wyglądała ładnie i promienie; zrezygnowałam z jej używania po kilku razach i oddała mamie, która ma mniej wrażliwą cerę.
Podsumowując jest to dobry produkt, jednak stanowczo nie dla cery bardzo wrażliwej lub naczynkowej, cena jest także dość korzystna, gdyż produkt często występuje w promocji - ja mój egzemplarz kupiłam za 9,99 :)
Jestem bardzo ciekawa, czy znacie ten maseczkę, lub inne z tej serii; oraz czy możecie polecić mi coś do cery bardzo wrażliwej.
Czyli u mnie raczej się nie sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńMam tą maseczkę, ale już jej nie używam. Po zmyciu szczypały mnie oczy od odoru alkoholu, który wręcz śmierdział.. Mam nawet jej recenzję na blogu, ale u mnie średnio się u mnie spisała.:( Może to mój egzemplarz był felerny, ale nie mogłam znieść tego alkoholu :(
OdpowiedzUsuńO proszę! Ja w zapachu swojej alkoholu nie czułam; ale tłumaczyłoby to dlaczego aż tak mnie podrażniała.
UsuńMyślę, że mogłaby się u mnie sprawdzić.
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo ją lubiłam jednak teraz wolę naturalne maseczki ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie nie przepadałam za zapachami kosmetyków z Planet Spa- wyjątkiem była oliwka z kwiatem pomarańczy :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam ją <3 Być może jeszcze wrócę do niej kiedyś, narazie jak widziałaś wylądowała u mnie w denku :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło ją wspominam i chętnie do niej wrócę :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię produkty z Avon :) A ta maseczka jest bardzo dobra!
OdpowiedzUsuńwww.homemade-stories.blogspot.be
Niestety pewnie i mnie by piekła, a ja boję sie zostawiać takich kosmetyków na buzi, bo kiedyś chodziłam tydzień z czerwoną skorupą zamiast skóry na twarzy :C Nie przetestuję :C
OdpowiedzUsuńMoja sister ją używam ;) Ja raczej jej nie lubię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
jakoś z produktami Avon nie jest mi po drodze :)
OdpowiedzUsuńZnam i polecam :)
OdpowiedzUsuńjeszcze nie miałam okazji ich testować :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że u Ciebie się nie sprawdziła, skoro reszta serii Ci odpowiada. Mi Avon robi krzywdę praktycznie zawsze, gdy używam jego pielęgnacji do twarzy, mimo że nie mam zbyt wrażliwej skóry.
OdpowiedzUsuńMiałam i lubiłam :)
OdpowiedzUsuńJa ją uwielbiam i zawsze tylko tą jedyną zamawiam. :) U mnie działa świetnie. :)
OdpowiedzUsuńLubię ją stosować po oczyszczaniu manualnym-fajnie zwęża pory:)
OdpowiedzUsuń