Czy są tu jacyś studenci? Jeśli tak to jak często jeździcie do rodzinnego domu w trakcie roku akademickiego? Ja bywam raz częściej, raz rzadziej; wypada rożnie, ale co najmniej raz w miesiącu pojawiam się w maminych drzwiach. Przywykłam do przepraw z waliza w te i z powrotem, do domu pociągiem mam ok godziny jazdy pociągiem, więc nie jest tak, źle, ale uwierzcie jest to bardzo oblegana i tłoczna trasa :) Pozdrawiam wszystkich pasażerów Wrocław - Gdańsk i Olsztyn-Toruń ;) Gdybym miała wozić pełne kosmetyczki, to nie wiem czy zabrała bym wszystko inne - a nie wiem jak to możliwe, ale w obie strony wożę zawsze pełną walizkę i nie nie zabieram tylko słoików, a nawet prawie wcale, gdyż gotowanie to chyba jedna z moich mocnych stron. Od początku zamieszkania w innym mieście (czyli już ponad 3 lata) nie wożę ze sobą kosmetyków, w domu staram się mieć 'zapasowy" zestaw, który próbuje zbudować z dobry i tanich kosmetyków. Wychodzi to różnie, wiąż szukam i testuje. Wiem, że wakacje to raczej kiepski moment na takie wywody, ale dopiero teraz miałam możliwość zrobienia zdjęć i uporządkowania sobie wszystkich zaległości.
Zebrałam więc wszystko co używam, gdy jestem w moim rodzinnym domu i tak mogę przedstawić Wam post o pielęgnacji weekendowej :) Nazwałam go tak ze względu, iż do rodzinnego domu przyjeżdżam gdy mam wolne od uczelni, lub innych zajęć; czyli w trakcie roku akademickiego najczęściej są to własnie weekendy i święta :) Podczas wakacji robię sobie tam 'urlopy". I muszę przyznać, że im jestem starsza tym bardziej doceniam to, że mam takie miejsce :) Myślę, że wielu studentów mnie rozumie, a i wielu byłych pamięta ten stan. Czasem kosmetyki podbieram mamie (a uwierzcie, że to po niej mam do nich zamiłowanie i jest z czego korzystać), ale są takie które kupuje dobierając do własnych potrzeb i wieku. I tak mam drugą przepełnioną kosmetyczkę :) Czy jestem w jej prowadzeniu rozsądniejsza? Nie zawsze. Choć faktycznie staram się kupować kosmetyki po ich zużyciu, wynika to głównie z ilości miejsca jakie zajmowały by moim rodzicom w łazience, a przecież oni tez chcą mieć w końcu trochę "swobody" ;)
Na pierwszy rzut kosmetyki do pielęgnacji twarzy. Zdjęcia robiłam na początku miesiąca i z żelem z Balneokosmetyki już się pożegnałam, miałam go bardzo długo i wiem, że wielu z Was on bardzo przypada do gustu, dla mnie był ok, dobrze oczyszczał, ale nic po za tym. Na razie nie kupię kolejnego, w zamian za niego nie kupiłam jeszcze niczego nowego, gdy byłam w domu zabrałam od siebie Pastę Liście Manuka z Ziai. Jak się okazało u mnie wszystkie płyny micelarne Garnier zdają egzamin. Do promocji - 49% w Rossmanie sięgałam wyłącznie po różowy, podczas zniżek nie dostałam go już (był wyprzedany), zaryzykowałam kupiłam wersję zieloną i niebieską na niedoskonałości. Zielony został w domu, gdyż przypadł najbardziej do gustu mojej mamie (różowy jej się nie sprawdza), niebieski mam u siebie - dla mnie najważniejsze są oczy, mam je nadwrażliwe i w moim przypadku, żaden z tych płynów ich nie podrażnia. Makijaż zmywają na podobnym poziomie, ja do demakijażu przywiązuje ogromną wagę, wiec używam kilku płatków, potem myję twarz i tonizuje, dzięki temu zawsze mam dobrze oczyszczoną cerę, nie polegam wyłącznie na płynie w tej kwestii, stąd może wynika moje zadowolenie :) Toniki mam dwa, oba z Ziaji; czy sprawdzają się? Rumiankowy dużo lepiej niż Liście zielonej Oliwki, które z resztą już obsmarowałam na blogu. Ale mam kupiłam i wykończę :) Kiedyś ;p Następnie serum z Bielendy, czyli "zapychacz" miejsca i mojej skóry, nie mam wielkich problemów skórnych i nigdy nie miałam jeśli chodzi o pryszcze, nie wiem co sobie myślałam go kupując. Mnie bardzo zapycha i wysypuje; liczyłam, się z efektem, że najpierw musi być gorzej by było lepiej; dałam mu szanse i niestety ciągle było tylko gorzej. Więc na razie stoi na półce, aż czegoś nie wymyślę. Krem pod oczy z Alltery jest moim odkryciem roku, przez długi czas szukałam taniego kremu, który nie będzie mnie podrażniał, a oczy nie będą po nim zapuchnięte, czy nie będą łzawić i tak oto jest :) W codziennym stosowaniu na pewno nie zrezygnuję z selektywnych kremów pod oczy, ale weekendowo Alterra jest świetna i do tego naprawdę dobrze nawilża :) Krem z Pharmaceris trafił jako jeden z pierwszych na mojego bloga w ubiegłym roku, wróciłam do niego, bo po każdym zastosowaniu tego kremu rano doznaje efektu zaskoczenia. Krem ten zmniejsza widoczność moich rozszerzonych porów i likwiduje (jeśli je akurat mam) podskórne gródki na czole i to po jednym zastosowaniu! Dla mnie to prawdziwy cudotwórca :) Peeling używam na spółkę z mamą, wcześniej mama kupowała peeling mechaniczny, również z Lirene i bardzo go lubiła, ten kupiła ze względu na moje naczynka, bym i ja mogła po niego sięgać. Kilka tygodni później pojawił się dokładnie ten sam w Biedronkach, kupiłam go wówczas i w chwili obecnej to jedyny peeling jakiego używam do buzi, zarówno weekendowo jak i na co dzień. Maseczki często kupuję w saszetkach jednorazowe, mam jednak jedną jedyna, która działa na mnie dając fajny efekt rozświetlenia skóry, mowa własnie o zastygającej maseczce z Awonu, o ile inne z tej serii się u mnie nie sprawdzają, ta jest ok; ale nie wydaje mi się bym znów po nią sięgnęła, gdy się skończy. Kończąc temat pielęgnacji cery jedyna, niezastąpiona i ukochana woda termalna z swoim milionem zastosowań, w moim domu pojawiają się różne marki, ale to Uriage jest tą ulubioną :)
Oto i cały mój arsenał. Dzielę się nim, by jak zawsze pokazać Wam co mi pasuje, a co nie zdaje egzaminu. Wiem, że każdy ma inne potrzeby i inaczej na niego zadziała dany produkt, ale może akurat macie podobne upodobania. Może możecie mi coś polecić? Bardzo zawsze cenie sobie to co piszecie i korzystam z wielu wskazówek. W przyszłym tygodniu znów wybieram się do rodziców na kilka dni, wiec wiecie już po co będę sięgać, a kolorówkę będę podbierać mamie ;p
pozdrawiam WeeMini!
↓↓ OBSERWUJ BLOGA, JEŚLI CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO Z POSTAMI ↓↓
Mam próbki tego kremu Pharmaceris i dziś użyję chyba pierwszy raz! :) Tani i dobry krem pod oczy, który mogę polecić do czerwony Rival de Loop. Moim zdaniem super nawilża i naprawdę fajnie się sprawdza. Używam peelingu enzymatycznego z Perfecty, ale ten z Lirene zaciekawił mnie w Biedronce, bo właśnie tam go widziałam po raz pierwszy.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten peeling enzymatyczny :) moim zdaniem jest świetny! Tę maskę kallos mam ochotę wypróbować już od dawna :) koniecznie muszę ją kupić w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten peeling enzymatyczny :) moim zdaniem jest świetny! Tę maskę kallos mam ochotę wypróbować już od dawna :) koniecznie muszę ją kupić w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńMam krem pod oczy ten sam i ziajkę :)
OdpowiedzUsuńU mnie za to ani odżywka ani szampon z Pantene kompletnie się nie sprawdziły ;/ za to muszę spróbować tego kremu pod oczy :)
OdpowiedzUsuńOj znam to! Zawsze mam problem, co zabrać, bo do pielęgnacji twarzy przykładam ogromną wagę i nie mam podwójnych zapasów kosmetyków z wyższej półki. Ale jakoś daję radę, też 3 lata taszczę się z torbami pociągiem. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńPłyn micelarny mam teraz i jednak wolę tą zwykłą, różową wersję. Woda temalna to mój ulubieniec od niedawna. Znam ten ból wyjeżdżania do domu - podróżuję wtedy prawie 10 h z jedną przesiadką, więc mała torba wiele dla mnie znaczy :P
OdpowiedzUsuńteż mam wrażliwie oczy i chociaż bardzo bym chciała wypróbować pozostałe wersje miceli z Garniera, to obawiałam się właśnie, że mogą podrażnić moje oczy... ale skoro u Ciebie się sprawdziły w tej kwestii, to może i u mnie dadzą radę:)
OdpowiedzUsuńMam w planach zakup oliwkowej wody z Ziaji, reszty kosmetyków nie znam :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej maski z Kallosa :)
OdpowiedzUsuń❤ blog
Też mam ten olejek do demakijażu z Bielendy :/uwielbiam micela z Garniera :))
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa jak sprawdziłby się u mnie szampon i odżywka z Pantene :)
OdpowiedzUsuńObserwuję :D http://loveecosmetics.blogspot.com/
Muszę wypróbować ten krem pod oczy z Alterry :)
OdpowiedzUsuńWolę Garniera różowego - z pewnością jest delikatniejszy - ten zielony o ile pamietam ma alkohol... dla mojej cery wrażliwej tosz to szok ;)
OdpowiedzUsuńróżowy płyn z garniera kocham :) a kaloss u mnie nie daje takiego efektu jak u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńMicel z Garniera bardzo lubię- czy to wersję tą czy różową :)
OdpowiedzUsuńJa akurat mieszkam z rodzicami, bo studiuje w miescie rodzinnym ;) co do pielęgnacji - jedne kosmetyki u kogoś się sprawdzaja, a u innej osoby mogą nie zdac egzaminu, wszystko moze zaskoczyc :P
OdpowiedzUsuńMam tę samą masę Kallos'a, jak była ta wyprzedaż w Rossman'ie to miałam identyczną sytuację, moja siostra chciała kupić różowy krem micelarny z Garnier'a ale niestety się skończyły i kupiła tak jak Ty zielony, póki co dobrze się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś poklikać u mnie w linki i baner z LUCLUC?
Obserwujemy? Jeśli tak to zacznij i napisz u mnie :*
http://infinityyoung01.blogspot.com
Fajne produkty. Kilka z nich chetnie bym Ci podebrala :)
OdpowiedzUsuńNie jestem już studentką ale bardzo często weekendy spędzam poza domem. Jeśli jadę do teściów lub do domku weekendowego w górach - nie biorę nic poza podkładem, cieniami, tuszem i różem. Wszystko inne mam na miejscu. Natomiast jeśli wyjeżdżam w nieznane - wypełniam podręczną kosmetyczkę próbkami i mini produktami. Jeśli jadę na dłużej i mam ograniczoną powierzchnię pakowania, staram się zaopatrzyć w produkty uniwersalne. Nieważne jakbym się starała, mąż zawsze mówi, że powinnam zabierać ze sobą kontener ;)
OdpowiedzUsuń