Na peeling enzymatyczny od Ziaji z serii Ulga trafiłam po raz pierwszy już dawno temu; wówczas używałam go sporadycznie, zużyłam cały produkt i zapomniałam o nim. Nawet nie wiem jak wówczas się sprawdzał :) Wróciłam do niego wiosną tego roku, przez zupełny przypadek :) Banalna historia; kupiłam go, bo akurat nie miałam innego peelingu do twarzy, a ten rzucił mi się pierwszy w oczy, zapewne dzięki znanemu mi już opakowaniu. Tym razem zaczęłam stosować się do zaleceń producenta i używam go regularnie: 2 razy w tygodniu (czyli ok co 3dni) - obecne opakowanie (to ze zdjęcia) to już moje trzecie pod rząd (nie licząc, oczywiście tego sprzed kilku lat).
Produkt jest w 100% bez zapachowy i nie utlenia się - dzięki czemu też można mieć gwarancję, że nie uczula od początku do końca opakowania. Ma dość gęstą konsystencję, w kolorze mlecznym, lekko zastyga na twarzy i łatwo się zmywa. Pojemność to 60ml, ale jest to stosunkowo wydajny produkt, ja nakładam go co 3dni, raz cieńszą, a raz grubszą warstwą; tak jak wspomniałam rozpoczęłam właśnie 3 opakowanie, bawiąc się w "małego" matematyka, według moich obliczeń jedno wystarcza mi na 3,5 miesiąca, za cenę 10, 70 (bo tyle właśnie zapłaciłam ostatnio w salonie Ziaji) myślę, że opłaca się. Jak to produkty tej marki, nie ma też problemu z dostępnością (chyba że jest to seria akurat głośno omawiana na yt, ale o tym innym razem :)) Bardzo podoba mi się prostota opakowania, uważam, że jest wyjątkowo estetyczna; choć sama buteleczka, mimo dobrego aplikatora i zamknięcia; nie daje możliwości wydobycia całego peelingu bez rozciencia go. Czas pozostawiania go na cerze jest indywidualny i jest to bardzo ważne, spotkałam się z negatywnymi opiniami na temat tego produktu, jednak nikt z wypowiadających się nie próbował zmieniać czasu zastosowania. Po raz pierwszy zostawiłam go na 10 minut, wówczas podrażnił mi skórę (zaczerwieniła się na nosie i policzkach, a tego właśnie chciałam uniknąć; skóra też była dość tempa i bardzo ją ściągnął), gdy zostawiałam go na 5 minut, nie uzyskałam żadnego efektu. Idealne dla mnie jest 7 minut; po takim czasie moja skóra jest oczyszczona, jednak nieprzesuszona (nie mam problemów ze suchymi skórkami), ani podrażniona. Jest miękka, rozjaśniona, choć matowa i z minimalnie zmniejszonymi porami, jednak to ostatnie pozostawia wiele do życzenia.
Peeling ten nie jest lekiem na całe zło, jednak gdy znalazłam swoją własną metodę na jego używanie, okazało się, że dobrze złuszcza i oczyszcza cerę. Nie oczekiwałabym rewolucji; nie działa też skutecznie na rozszerzone pory, jednak pomimo wad, zyskał na tyle, by ze mną zostać. Jeśli znacie ten produkt lub macie jakieś uwagi koniecznie dajcie znać :)) Zdjęcie etykiety, znajdziecie się na samym dole.
Bardzo się cieszę, że dodałaś tę recenzję, bo akurat jutro miałam się wybrać do Ziaji właśnie po peeling enzymatyczny. Zastanawiam się jeszcze nad tym z serii profesjonalnej, bo używam go na studiach i w sumie jest niezły :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc ja nie wiedziałam nawet, ze seria profesjonalna również oferuje taki peeling, w takim razie może następnym razem skusze się na tamten :) koniecznie daj znać jak Ci się sprawdzi! Pozdrawiam :))
UsuńMam ten peeling, rzeczywiście często po niego sięgam :)
OdpowiedzUsuńW zorak akurat chciałam wejść do salonu Ziaji, aby zobaczyc co tam maą ciekawego, ale gdy już skończyłam inne zakupy to akurat zamknęli ;) wiesz czy w tych salonach można bez problemu kupic tej tą serię profesjonalną?
OdpowiedzUsuńZ tego, co mi wiadomo nie; można zakupić je wyłącznie legitymując się dokumentami poświadczającymi wykształcenie lub prace w zawodzie. Osobiście korzystam z życzliwość koleżanki, wiem, że allegro również przychodzi z pomocą, często jednak z zawyżoną cena.
Usuń